Veronika Dintinjana, urodziła się w 1977 r. W 2008 r. zwyciężyła w Turnieju Poetyckim w Mariborze i VI edycji poetyckiego slamu w Lublanie. Za swój pierwszy tomik Rumeno gori grm forzicij (Żółto płonie krzak forsycji, 2008) otrzymała nagrodę za Najlepszą Książkę Roku na 24.  Słoweńskich Targach Książki. Jej utwory tłumaczono na niemiecki, włoski, francuski, chorwacki, serbski, galisyjski, niderlandzki i angielski. Przekładała wiersze Louise Glück, Denise Levertov i Ciarana O’Driscolla oraz eseje Ursuli K. Le Guin. Jest założycielką Towarzystwa Sztuk i Literatury Kentaver.

 

….

Czytając Dintinjanę, nie tylko zanurzamy się w świecie kodów i symboli, stanowiących filary śródziemnomorskiej kultury, ale także podglądamy autorkę w jej poetyckim studiu: teksty te powstają na naszych oczach i dla naszych oczu. Ojciec i synek obserwowani przez nią w samolocie zamieniają się w relief, biblijna Weronika wychodzi na zakupy. Dintinjana. Wskrzesicielka posągów, rzeźbiarka codzienności.

Tadeusz Dąbrowski

Alfabet znaków, ze słoweńskiego przełożyła Joanna Pomorska

 …..

Jest oczywiście wiele sposobów, można na przykład usiąść w fotelu i z dobrą herbatą, kotem na kolanach wejść w świat poezji Veroniki, można te wiersze zabrać ze sobą do parku i patrząc na żółto płonący krzak forsycji, powędrować ich śladem, można też wrzucić wiersze do walizki i przywołać je, patrząc na obrazy w różnych galeriach i muzeach europejskich, siedząc przy kawie w Rzymie lub na placach wielu innych miastach włoskich. Bo wiersze Veroniki to jedna wielka podróż, i w czasie, i w przestrzeni. Fantastyczne w jej wierszach jest to, że możemy jej w tym towarzyszyć, wystarczy tylko pomyśleć o Lipicy, o Sienie, Asyżu, a nawet o zwykłym szpitalu. Ale zabiera nas ona ze sobą nie po to, by tę podróż opisywać, by opisywać zabytki, ludzi, miejsca, lecz byśmy mogli doświadczyć ulotności chwili, ulotności czasu, jego przemijalności, i zatrzymać ten jedyny moment na zawsze. Wiersze Veroniki, oszczędne w słowach, pełne pięknych, zaskakujących metafor, dają czytelnikowi szansę na to, by przystanął w biegu i zapytał, czy naprawdę trzeba tak biec, czy czasem nie można by jednak wziąć do ręki tomiku, smartfonu, tabletu (och, signum temporis!) i pomyśleć o lwach na fasadzie katedry, pomarańczy przed domem, lnianym płótnie, które kupiła tamta druga Weronika, a wreszcie o wróblu na parapecie szpitalnego okna. Mnie się to przydarzyło i za to jestem wdzięczna Veronice. Dlatego też czekam na kolejne jej wiersze, by poznać kolejne sposoby ich czytania (choć jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że znam ich więcej niż polscy czytelnicy, ale mam nadzieję, że wkrótce do tych trzynastu prezentowanych w polskim tomie dołączą następne).

Joanna Pomorska (tłumaczka wierszy Veroniki Dintinjany)

Joanna Pomorska, absolwentka slawistyki Uniwersytetu Warszawskiego i studiów podyplomowych na uniwersytecie w Lublanie. Tłumaczka z języka słoweńskiego. Długoletnia redaktorka w dziale encyklopedii Wydawnictwa Naukowego PWN, następnie w Wydawnictwie DiG i Slawistycznym Ośrodku Wydawniczym przy Instytucie Slawistyki PAN. Tłumaczy głównie literaturę piękną: prozę i dramat. Jest autorką przekładów najwybitniejszego współczesnego pisarza słoweńskiego Draga Jančara.