Mireła Iwanowa to postać ważna dla bułgarskiej kultury: poetka, ale też autorka opowiadań i dramatów, osoba od wielu lat związana z sofijskimi instytucjami kultury, prowadząca telewizyjne i radiowe programy kulturalne. „Głos Iwanowej, jako że publikuje rzadko, a jednocześnie jest postacią publiczną, wciąż mocno wybrzmiewa. Każdy jej nowy tomik to duże wydarzenie literackie w Bułgarii”, opowiada Magdalena Pytlak. O warunkach, w jakich kształtował się wyraźny i czysty głos poetycki Mireły Iwanowej z tłumaczką rozmawia Michał Sowiński. Tom Iwanowej Siedem w przekładzie Magdaleny Pytlak ukaże się niebawem w serii Europejski Poeta Wolności – Nominacje.

 

Mireła Iwanowa

MICHAŁ SOWIŃSKI: Kim jest Mirela Iwanowa?

MAGDALENA PYTLAK: To postać bardzo ciekawa i złożona. Jest nie tylko poetką, bo pisze także opowiadania i dramaty. Udziela się też dużo publicznie. To postać bardzo charyzmatyczna, do tego kreatywna. Od wielu lat prowadzi programy kulturalne w radiu i telewizji – ma w związku z tym dużą rozpoznawalność. W dodatku jest także żoną Władimira Zarewa, powieściopisarza znanego ze swoich monumentalnych książek, sprzedających się w olbrzymich nakładach. Razem więc stanowią ważną, dobrze rozpoznawalną parę w świecie bułgarskiej kultury.

 

Iwanowa jest też od lat związana z teatrem.

To prawda, ale zanim weszła na dobre w świat teatru, przez lata była dyrektorką muzeum Iwana Wazowa, czyli „ojca” literatury bułgarskiej. To pozycja znacząca, z której Iwanowa wielokrotnie wypowiadała się na różne tematy, nie tylko związane wprost z literaturą. Z kolei od początku lat dwutysięcznych pełni funkcję kierowniczki literackiej i dramaturżki Teatru Narodowego w Sofii. Do tego jest aktywna na wielu innych polach społecznych. Mówiąc w skrócie – to ważna i widoczna postać w Bułgarii. I co ważne w tym kontekście – niewiele, w sensie ilościowym, pisze.

 

Ta pozycja w świecie teatru oznacza także zaangażowanie polityczne?

Oczywiście, podobnie jak w Polsce. Nie chodzi o sam przekaz wystawianych spektakli, choć poniekąd też, a raczej o struktury zarządzania, które często wchodzą w konflikt z władzą. Wynika to z niezgody na to, w jaki sposób zagarniana jest przestrzeń publiczna. Gdy przekazywałam Iwanowej informację, że znalazła się w finale Nagrody, bardzo się ucieszyła, bo akurat wtedy znów w bułgarskim teatrze politycznie źle się działo.

 

Magdalena Pytlak

Jak wygląda w jej twórczości podział na poezję i dramat?

Iwanowa pisze przede wszystkim poezję i jako poetka się określa. W dramacie z kolei najsilniej słychać u niej głos kobiecy, a sama kobiecość jest także jedną z dominant tematycznych. Mówiąc wprost – ona pisze przede wszystkim dla kobiet, w sensie dla aktorek, bo teksty są oczywiście adresowane do wszystkich. Teatr i dramat dają duże możliwości osobom, które chcą połączyć wysublimowany język poezji z tym, co dosadne, związane z codziennym życiem czy też polityką właśnie. Tematycznie lubi się odnosić do wydarzeń bieżących, ale nie tylko – historia też często obecna jest w jej dramatach.

 

W jaki sposób?

Jeden z jej pierwszych dramatów dotyczył kobiet Iwana Wazowa, czyli postaci, które znała od podszewki. Bułgaria jest społeczeństwem dosyć patriarchalnym do dziś, a na przełomie XIX i XX wieku sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Kobieta mogła być wtedy albo żoną i matką, albo kochanką – w obu przypadkach nie mogła mieć własnego głosu. A wiele z nich zapewne nie chciało być sprowadzonych wyłącznie do roli muzy, więc Iwanowa odwróciła perspektywę – u niej to Wazow jest taką paprotką, która wygłasza ledwie kilka zdań.

 

A jak wygląda pozycja Iwanowej na mapie literackiej Bułgarii?

Iwanowa zaczęła pisać jeszcze w latach 80., choć jej pierwsze ważne teksty przypadają na początek lat 90. Dla polskiego czytelnika może to być mniej oczywiste, ale z perspektywy Bułgarii żelazna kurtyna była naprawdę żelazna, a mechanizmy represji i cenzury, jakie stosowała władza były bardzo dotkliwe. Co ciekawe, oficjalnej cenzury, takiej jak w Polsce, nie było, a jednak wywierano naciski i szantażowano autorów. Dość powiedzieć, że jeszcze w 1981 roku trzy książki zostały zarekwirowane i wsadzone do więzienia – fizycznie. To było na fali tego, co się działo m.in. w Polsce w tym czasie. Władza komunistyczna się przestraszyła. W ogóle w Bułgarii lata 80. były bardzo trudne, a przemiany społeczne i polityczne odbywały się tam wolniej. Wracając do Iwanowej – jej „prawdziwy” debiut to rok 1992 i od razu mocny, wyrazisty głos kobiecy na zmaskulinizowanej scenie literackiej.

 

I przy okazji postmodernizm?

To było ze sobą połączone. Jej teksty były spontaniczną zabawą z formą, ale w duchu nieakademickim. U Iwanowej nie była to adaptacja gotowej teorii, tylko faktyczna potrzeba eksperymentu. To ją odróżniało od wielu poetów i poetek tego okresu.

 

A dziś?

Głos Iwanowej, jako że publikuje bardzo rzadko, a jednocześnie jest postacią publiczną, wciąż mocno wybrzmiewa. Każdy jej nowy tomik to duże wydarzenie literackie w Bułgarii – otrzymuje wiele nagród i jest faktycznie czytany. To chyba najpopularniejsza współczesna poetka w ogóle.

 

Iwanowa opisywała transformację lat 90.?

Owszem, ale przetworzoną przez codzienność, do tego kobiecą.

 

A jak ten głos zmieniał się przez ostatnie dekady?

Na pewno dojrzewał. Coraz śmielej bawi się formą. To mnie właśnie u niej szczególnie urzekło, dlatego zdecydowałam się zaproponować ją do konkursu. Iwanowa pisze zarówno formy krótkie, jak i długie poematy. Ma też cykl wierszy o długich i narracyjnych tytułach. Przykład: BALLADA O BIZNESWOMAN OKRESU TRANSFORMACJI, KTÓRA KUPIŁA CZTERY MAŚLANE BUŁECZKI U „LUCIANO” I UPADŁA NA ULICY CARA IWANA SZISZMANA POD ZDUMIONYMY SPOJRZENIAMI CARSKICH BODYGUARDÓW, PODCZAS PRÓBY POMIESZCZENIA DZIEWIĘCIU SIATEK JEDNA W DRUGIEJ, TAK, ABY NICZEGO NIE ZGNIEŚĆ, LECZ BY STAŁO SIĘ ICH CHOĆ PIĘĆ LUB SZEŚĆ, ŻEBY BYŁO JEJ ŁATWIEJ JE NIEŚĆ I CO WAŻNIEJSZE – BY ZDOŁAŁA WSIĄŚĆ DO TRAMWAJU NR 14, ZAZWYCZAJ ZATŁOCZONEGO O TEJ PORZE DNIA. To chyba najbardziej wyrazista cecha jej stylu – różnorodność, ale też osobność. Iwanowa nigdy nie podąża za trendami, zawsze szuka własnej drogi, zarówno na poziomie formy, jak i samego języka. A bieżąca rzeczywistość przenika do jej poezji, ale ostrożnie i nienachalnie. Pisze wtedy, gdy ma taką potrzebę, a z pewnością tę potrzebą ma, bo przecież nie musi publikować, żeby utrzymywać czy podbijać swoją pozycję w świecie literackim.

 

Jak określiłaby Pani istotę tej poezji?

Gdybym miała to zrobić jednym słowem, to chyba najlepsze byłoby „bezkompromisowość”. Do tego wyzwanie, które rzuca językowi, ale też czytelnikowi. Przykładem tego może być choćby brak znaków interpunkcyjnych, przez co jej fraza płynie swobodnie, ale nie wartko. Raczej wyboiście, więc trzeba czytać ostrożnie i często się zatrzymywać. Jak choćby w prozaicznej scenie przedstawionej w wierszu Wreszcie, którego początek brzmi:
Uchyliłam drzwi
i zobaczyłam niepościelone łóżko
poustawiane na podłodze książki
okrągły stół i siebie plecami
zielony wazon czerwony termos
żółtą łatkę na zasłonie
zobaczyłam Bogurodzicę z dzieciątkiem
kopię tej szesnastowiecznej świecę łojową
wypaloną do połowy fotel
zawalony książkami i gazetami
fosforyzujący w ciemności kurz […]

 

Jako tłumaczka natrafiła Pani na jakieś trudności w przekładzie?

Tomik, który wybrałam do tłumaczenia jest wewnętrznie spójny jako wizja poetycka, ale jednocześnie bardzo różnorodny. Już sam jego tytuł Siedem. Wiersze z biografiami jest niejako tego zapowiedzią. Książka zaczyna się poematem, potem przechodzi przez miniatury, po nich następują dłuższe formy, w tym te wiersze z długimi tytułami. Wiele z nich jest mocno osadzonych w bułgarskiej rzeczywistości, szczególnie tej z lat 90., czyli okresie, który był szczególnie paskudny. Dużo tu codzienności, nazw ulic, sklepów itp. Sama poetka zasugerowała, że w niektórych przypadkach możemy podmienić pojedyncze wiersze na takie, które będą bardziej zrozumiałe dla polskiego czytelnika. Ale mój etos tłumaczki nie chce się na to zgodzić i próbuję na różne sposoby pokazać tamten świat w polszczyźnie.

 

W nazwie nagrody pojawia się europejskość – jak ona wygląda w przypadku tej poetki?

Bułgaria jest częścią Europy od zawsze. Owszem, została zepchnięta na margines, w niektórych momentach historii sama się na ten margines wypychała, niemniej trzeba pamiętać, że to dzięki Bułgarii mamy na przykład cyrylicę. To tam zawędrowali uczniowie Cyryla i Metodego, gdy wypędzono ich z Moraw. Wtedy też na terenie średniowiecznego imperium, jakim była podówczas Bułgaria, pojawiło się wiele ważnych ośrodków kultury. Dlatego też Bułgaria w istotny sposób współtworzy europejskie dziedzictwo. Nie miała za to szczęścia do geopolityki – na długi czas wpadła w orbitę Turcji, potem nie weszła w skład Jugosławii, dlatego też bałkańska historia ostatnich dekad nieco przyćmiła to, co działo się w Bułgarii, przynajmniej z perspektywy zachodniej Europy. Zawsze trochę w cieniu, z własnym modelem rozwoju i funkcjonowania, pozostaje jednak ważną częścią naszej kultury. Z tego wszystkiego Iwanowa w swojej poezji czerpie pełnymi garściami.

 

A wolność?

Ją widać wprost w tym, na jakich warunkach pisze i wydaje swoje tomiki. Zawsze tworzy tak, jak chce, nie przyjmuje żadnych ograniczeń. Jej swobodę widać także w sposobie, w jaki mówi, w jaki się ubiera, a ubiera się bardzo kolorowo. Ta bezkompromisowość dziś jest z pewnością łatwiejsza do osiągnięcia, jako że to poetka dojrzała, z mocną pozycją w świecie literackim, ale na początku ta upartość z pewnością miała swoją cenę.

 

Rozmawiał Michał Sowiński