Za pomocą komizmu stara się ukazać w krzywym zwierciadle poważne problemy – tak o Indze Gaile, łotewskiej poetce nominowanej do Nagrody Literackiej Miasta Gdańsk „Europejski Poeta Wolności” opowiada jej tłumaczka Agnieszka Smarzewska. O tym, jaki status ma poezja na Łotwie, dlaczego poezję Gaile najlepiej słuchać oraz o pracy tłumackiej nad nominowanym do Nagrody tomem z Agnieszką Smarzewską rozmawia Adam Pluszka. 

Adam Pluszka: Jak na czterdziestoczterolatkę Inga Gaile sporo osiągnęła. Ma na koncie kilka ważnych nagród literackich, jest przewodniczącą łotewskiego PEN Clubu. Jest o niej głośno w Rydze?

Agnieszka Smarzewska: Inga Gaile to bez wątpienia rozpoznawalna i barwna postać w łotewskim świecie literackim. Jest autorką nie tylko kilku tomików poezji, ale także prozy, utworów dla dzieci, sztuk teatralnych, tłumaczeń poezji rosyjskiej. Była wielokrotnie nagradzana rodzimymi nagrodami literackimi, w tym najważniejszą: Łotewską Nagrodą Literacką Roku (Literatūras gada balva). Parę lat temu otrzymał ją zbiór poezji dziecięcej Vai otrā grupa mani dzird? (Czy druga grupa mnie słyszy?), a ostatnio również najnowsza powieść Skaistās (Piękne), opowiadająca o więźniarkach obozu zagłady. Pisarka znana jest także z działalności na rzecz równouprawnienia kobiet i walki o prawa mniejszości. Organizuje na przykład feministyczne stand-upy, sama również bierze w nich udział. Ciekawa, twórcza osobowość.

Na czym polegają takie stand-upy?

Inga Gaile porusza w nich tematy społeczne i codzienne z feministycznego punktu widzenia. Myślą przewodnią, jaka przyświecała pisarce przy organizacji tego przedsięwzięcia, było zaproszenie do współpracy kobiet – nie tylko tych o zdecydowanych poglądach. Sama odwaga zaprezentowania przed publicznością własnego tekstu miała być aktem feministycznym. Pierwszy stand-up pisarka zorganizowała pięć lat temu, 8 marca, pod wpływem osobistego kryzysu, który postanowiła w ten sposób przepracować. Do występu zaprosiła swoje znajome, także działające na polu kultury. Wydarzenie okazało się sukcesem, bardzo pozytywnie przyjętym przez publiczność. Powstał zespół, który zaczął występować cyklicznie. Obecnie, nie licząc Gaile, należą do niego profesjonalne komiczki, reżyserki filmowe i poetka, skład osobowy zmieniał się jednak luźno na przestrzeni lat.

Stand-up kojarzy się najczęściej z frywolnymi żartami. Gaile łączy powagę z komizmem?

Za pomocą komizmu stara się ukazać w krzywym zwierciadle poważne problemy, jak na przykład seksizm w życiu codziennym czy stereotypy płciowe. W występach jest dużo ironii i sarkazmu, nie można im zarzucić wulgarności. Nie próbują narzucić publiczności żadnych poglądów, choć zdarza się, że stanowią pretekst do przełamania jakiegoś tabu i uświadomienia społecznego problemu. Na przykład swego czasu w występach brała udział działaczka organizacji wspierającej osoby niepełnosprawne Wings of Wheels. Stand-up, dzięki przystępnej i niebanalnej formie, pozwolił zwrócić uwagę na konkretne problemy, jak nieprzystosowanie przestrzeni miejskiej do potrzeb osób poruszających się na wózkach.

Walka o prawa kobiet i mniejszości w dzisiejszych czasach wydaje się szczególnie ważna. Jak ona wygląda u Gaile?

Pisarka jest feministką, wspiera także walkę o prawa osób LGBT+. Nie kryje swoich poglądów, często podkreśla je w mediach oraz w swojej twórczości. Oburza ją wszelka dyskryminacja, zwłaszcza fakt, że Łotwa nie ratyfikowała Konwencji Stambulskiej oraz to, że na Łotwie ciągle nie ściga się mowy nienawiści na tle orientacji seksualnej. Ze smutkiem obserwuje także wydarzenia w Polsce – w mediach społecznościowych wyrażała solidarność z uczestniczkami i uczestnikami Czarnego Protestu, zszokowała ją także sprawa ze „strefami wolnymi od LGBT”. Jednocześnie, Gaile otwarcie mówi o swojej religijności. Nie kryje, że wyznawane przez nią poglądy wynikają z chrześcijańskiej miłości i potrzeby równości, co daje się zauważyć również w jej poezji.

Jak choćby w wierszu Dom, w którym następuje pojednanie światopoglądów w obliczu ostateczności. Poczuła pani, że poezja może choć trochę zmienić świat?

To, że literatura (nie tylko poezja) ma wpływ na świat – ponieważ wpływa na konkretnych ludzi, którzy ją czytają – czułam zawsze. Pytanie: jaka powinna być literatura obecnie, by czytelnicy chcieli po nią sięgnąć. Można załamywać ręce i narzekać, że „dzisiaj już nikt nie czyta poezji” (albo moje ulubione: „poezja się nie sprzedaje”), ale wydaje mi się, że właśnie teraz poezja ma ogromną szansę zaistnieć w świadomości odbiorców. Ludzie czytają – jeśli nawet nie książki, to teksty w internecie, informacje, artykuły, wpisy w mediach społecznościowych. A internet lubi krótkie formy. Trzeba spojrzeć na to optymistycznie: zmęczony przesytem tekstu człowiek czasami chętniej pochyli się nad wierszem niż nad opasłą powieścią. A jeden wiersz może zapaść w pamięć lepiej, niż, dajmy na to, polemika czy tekst publicystyczny. Warto dać poezji przestrzeń, nie ograniczać jej do wąskiej półki w księgarni. Wiersz Dom to jeden z najkrótszych utworów w tomiku Wielkanoc, prosty i jasny w odbiorze (a końcowy wers, mówiący o tym, że wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi, w ostatnich tygodniach mógł nabrać szczególnego znaczenia). Dzięki kampanii Instytutu Kultury Miejskiej „Poezja w mieście” pojawił się w Gdańsku na plakacie, a co za tym idzie, był udostępniany w mediach społecznościowych, dzięki czemu miał szansę trafić do wielu osób, które, być może, nigdy nie sięgnęłyby po cały tomik z powodu braku czasu lub zwykłego zmęczenia. Tego typu działania, wydarzenia i akcje kulturalne, przybliżające poezję w życiu codziennym, dają jej drugie życie.

Jak pani zetknęła się z jej twórczością?

Nie ma tu akurat żadnego zrządzenia losu ani awanturniczej historii: po prostu, będąc w Rydze, przeprowadziłam dokładny literacki research. Znalazłam co najmniej kilka wartych uwagi najnowszych książek poetyckich różnych autorek i autorów, a ostatecznie zdecydowałam się na tłumaczenie tomiku Gaile, ponieważ wydał mi się szczególnie aktualny i intrygujący pod względem formy. Jej poezja jest obrazowa, konkretna, niepozbawiona odniesień do współczesnej rzeczywistości – łotewskiej i ogólnoświatowej. Z kolei ironia nadaje tym wierszom pewnej lekkości, nie są przytłaczające, choć traktują o poważnych sprawach czy nawet tragicznych wydarzeniach.

Tom „Wielkanoc” w przekładzie Agnieszki Smarzewskiej został wydany przez Instytut Kultury Miejskiej.

Jak jej twórczość prezentuje się na tle innych łotewskich autorów?

Odnoszę wrażenie, że obecnie na rynku wydawniczym Łotwy króluje proza. Doczekała się już międzynarodowych sukcesów i wielu przekładów. Jednym z najgłośniejszych nazwisk jest Nora Ikstena – jej powieść Mātes piens, wydana dwa lata temu po angielsku pod tytułem Soviet Milk, została nominowana do Nagrody Literackiej Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju i mocno promowana w czasie Targów Książki w Londynie. Książka ukazała się w serii powieści historycznych „Mēs. Latvija, XX gadsimts” (My. Łotwa, wiek XX), która cieszy się dużym uznaniem i popularnością na rynku rodzimym. W serii publikowała zresztą także Inga Gaile (powieść Stikli). Międzynarodową sławą cieszą się także laureaci Nagrody Literackiej Unii Europejskiej, tacy jak Jānis Joņevs, wyróżniony za powieść Jelgava 94, czy Inga Žolude z tomikiem opowiadań Ukojenie dla drzewa Adama (wydanym również po polsku przez Wydawnictwo KEW w tłumaczeniu Daniela Łubińskiego). Proza Ingi Gaile dotrzymuje kroku nagradzanym pozycjom: publikacja jej najnowszej powieści Skaistās była ważnym wydarzeniem literackim. Natomiast jeśli chodzi o poezję, to właśnie Inga Gaile znajduje się w czołówce najpopularniejszych twórców. Jej wiersze poruszają poważne tematy, także aktualne, a jednocześnie pozostają przystępne w odbiorze. Nie jestem pewna, czy można by nazwać je poezją zaangażowaną, ale na pewno jest im bliżej do tego określenia, niż innym publikacjom na rynku.

Na Łotwie więcej się mówi o poezji niż w Polsce? Jest częścią debaty społecznej?

Łotwa to mniejszy kraj niż Polska, ale czasami odnoszę wrażenie, że literaturą i kulturą żyje się tam bardziej intensywnie niż u nas. Choć może w większym stopniu dotyczy to muzyki niż poezji. Muzyka jest najsilniej związana z łotewską historią i ogólnie pojętą tradycją. Ludowe pieśni – dainy – przez wieki były jednym z głównych nośników kultury Bałtów, a celebrujące je Święto Pieśni od XIX wieku rozbudzało świadomość narodową Łotyszy, Śpiewająca rewolucja poprowadziła kraje bałtyckie ku niepodległości. Poprzez muzykę i kulturę Łotysze wyrażają między innymi swoje uczucia patriotyczne. Wciąż żywa jest pamięć o klasykach, takich jak Rainis, poeta i dramaturg pierwszej połowy XX wieku, o którym mówi się, że był jednym z kandydatów do Nagrody Nobla w latach 20. ubiegłego wieku. Albo takich jak Aleksandrs Čaks, prekursor wiersza wolnego na Łotwie, poeta międzywojenny, który jako jeden z pierwszych opiewał w twórczości Rygę i wielkomiejski styl życia. We współczesnej literaturze emocje budzi ostatnio rozliczanie się z historią bądź opisywanie jej z nowej perspektywy, choć myślę, że w większym stopniu dotyczy to prozy. W poezji Ingi Gaile można odnaleźć te motywy na przykład w utworze Medytacja, w którym bohaterka spotyka swoich przodków.

Wielkanoc wydaje się książką do głośnego czytania – albo jeszcze lepiej: słuchania. Jak się pani pracowało nad warstwą językową przekładu?

Jako fanka audiobooków potwierdzam – rzeczywiście, niektóre teksty ogromnie zyskują odczytane na głos (i chyba mało które na tym tracą). Nie ukrywam, że oddanie melodii i rytmu wiersza było najtrudniejsze w procesie tłumaczenia. Musiałam pracować w ciszy i skupieniu, by wsłuchać się w brzmienie utworu. Czasami wspomagałam się tradycyjnymi pieśniami, znanymi ze Święta Pieśni (tradycyjnego, cyklicznego koncertu w krajach bałtyckich). Było tak szczególnie w przypadku utworu dźwineczko, dźwineczko, nawiązującego do bałtyckiej mitologii. W jego melodii odnalazłam ich brzmienie i zainspirowałam się nimi przy tłumaczeniu, choć autorka zastrzegła, że wiersz nie odnosi się do żadnej konkretnej pieśni ludowej. Nawiązuje natomiast do legendy o bohaterze dawnych ludowych wierzeń, herosie o niedźwiedzich uszach, walczącym z niemieckimi krzyżowcami. Mit o nim w XIX wieku utrwalił Andrejs Pumpurs w narodowym eposie Laczplesis (dzieło przełożył na polski Jerzy Litwiniuk). Wiersz Gaile opowiada o narodzinach matki herosa, luźno odnosząc się do mitologii, bazując na autorskim wyobrażeniu scen z IX wieku, realiów panujących w naddźwińskiej bałtyckiej osadzie pod panowaniem Słowian. Obowiązywał wtedy okrutny zwyczaj: gdy kobieta rodziła dziewczynkę, a nie chłopca, obie zostawały zabijane przez przywódcę plemienia jako nieużyteczne. Córkę bohaterki wiersza ratują niedźwiedzie – zostanie ona matką bohatera o niedźwiedzich uszach, który pomści swoje plemię. Warto jednak zaznaczyć, że to bodaj jedyny wiersz w tomiku nawiązujący do tradycji ludowej. Większość utworów bliższa jest mimo wszystko współczesności.

Dużo pani poprawiała, zanim uznała, że skończyła przekład?

Tłumaczenie całego tomiku zajęło mi około czterech miesięcy. Pracowałam nad nim głównie w weekendy, co naturalnie wymusiło podejście do pracy etapami. Średnio na jeden tydzień przypadały dwa–trzy wiersze. Zaczęłam od tych, które trafiły do mnie najszybciej, na koniec zostawiłam utwory, którym trzeba było poświęcić najwięcej uwagi: przeprowadzić dodatkowy research czy podpytać o coś autorkę, jak było w przypadku wspomnianego wiersza dźwineczko, dźwineczko. Oczywiście, gdy wszystkie utwory zostały przetłumaczone, nie obyło się bez poprawek i wielokrotnego, powtórnego czytania całości (także na głos). Czasami ciężko się pozbyć uczucia, że w tekście wciąż czegoś brakuje i że zawsze może być jeszcze lepiej, niż jest, co zmusza naturalnie do ciągłych poprawek i testowania nowych rozwiązań, ale niekiedy bywa to uczucie mylące i hamujące – przychodzi moment, że trzeba powiedzieć kategorycznie „koniec”, postawić kropkę i zakończyć pracę, bo inaczej trwałoby pewnie w nieskończoność.

___

Agnieszka Smarzewska (ur. 1987 r.) – tłumaczka, redaktorka „Przeglądu Bałtyckiego”, autorka opowiadań, copywriter. Absolwentka Bałtystyki na Uniwersytecie Warszawskim. Teksty publikowała głównie w magazynach literackich, takich jak m.in.: „Bluszcz”, „Borussia”, „Korespondencja z ojcem”, „Wizje”, „Znad Wilii”. Z języka łotewskiego tłumaczyła dotąd przede wszystkim poezję okresu międzywojnia (Aleksandrs Čaks, Austra Skujiņa). Mieszka w Warszawie.

Adam Pluszka (ur. 1976) – poeta, prozaik, tłumacz, redaktor, krytyk literacki i filmowy. Autor kilku tomów wierszy oraz prozy. Za ostatni tom poetycki Zestaw do besztań (WBPiCAK, Poznań 2014) nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia oraz Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”. Autor książki Wte i wewte. Z tłumaczami o przekładach (Gdańsk 2016).. Redaktor prowadzący w Wydawnictwie Marginesy. Maratończyk i ultramaratończyk. Mieszka w Warszawie z żoną i trzema kotami.

Zdjęcie w nagłówku: księgarnia Roberts Books w Rydze, fot. Krists Luhaers