Gdyby przydarzył mi się koszmar literaturoznawcy i ktoś kazał mi wypowiedzieć się na temat poezji Zwiada Ratianiego jednym słowem, wyjątkowo nie wahałbym się długo i powiedział: „czas”. Nie bez powodu – jest to wątek, który wprawdzie prześlizguje się przez cały tom gruzińskiego autora niejako ukradkiem, z pozoru chaotycznie, jednak tworzy przy tym strukturę, która porządkuje tę poezję i nadaje jej niesamowitą, egzystencjalną głębię.
Nie jest to czas rodem z Prousta, który analizuje się w nieskończoność i z beznadziejną determinacją usiłuje się nadać mu znaczenie. Nie jest to również czas abstrakcyjny, nie-porządkujący większość prozy dwudziestowiecznej, łamliwy, stanowiący strukturę chwiejną i niepewną, w stosunku do której należy przybrać postawę daleko idącej nieufności. Czas Ratianiego to czas percepcji, czas odbierany, czas życia, który jest dany każdemu z nas i który jako kategoria jest równie nieprecyzyjny, bo skrajnie subiektywny, co uniwersalny, bo dotyczący wszystkich bez wyjątku.
To właśnie relacja między podmiotem a czasem oraz refleksja nad ujęciem tego czasu w ramach poezji staje się nadrzędną koncepcją Tobie wolno. Gruziński klasyk nieustannie podważa samą istotę tego pojęcia, relatywizując postrzeganie czasu na naszych oczach: „wyszedłem jeszcze raz na balkon: nigdzie nie było / ani wiosny, ani lata / ani jesieni, ani zimy”. Najbardziej spektakularnie realizuje się ten zabieg w wierszu Wiara, Nadzieja, Miłość, którego szkatułowa kompozycja zdaje się rozciągać w nieskończoność, zamykając ogromny ładunek temporalny w ramach kilku sekund, w których realizuje się sytuacja liryczna utworu.
Ratiani przygląda się temu czasowi z pewnego oddalenia, które przybiera u niego formę wertykalną: „na wysokości 2900 metrów / […] przypuszczalnie u szczytu życia, / skąd doskonale widać przeszłość, / ale kompletnie nie widać przyszłości”. Dystans ten jest niezbędny, ponieważ drugi nadrzędny wątek tego tomu, poezja, nie daje się oddalić w żaden sposób. Jest dla podmiotu zbyt bliska i zbyt intymna, aby dało się przeprowadzić zabieg ekstrakcji i tym samym przyjrzeć się jej uważnie jako ciału obcemu. Potrzebny jest tu katalizator, czyli właśnie czas.
Ratiani przygląda się nie tyle swojemu życiu, co swojej ukształtowanej chronologicznie osobowości, definiowanej przez bycie poetą – ten przedziwny etos, tak bliski polskiej tradycji literackiej. Nie jest to jednak rozliczanie się ze swoim poetyckim „ja”, tak jak ma to miejsce w późnych wierszach Miłosza czy Herberta, a raczej rozliczanie się z „nią”, poezją jako taką i tym, jaką rolę odegrała w procesie, który Gruzina fascynuje najbardziej: załamaniu percepcji czasu jako linearnej osi porządkującej życie człowieka.
Jest to literatura, w najlepszym tego słowa znaczeniu, uniwersalna, właściwie pozbawiona kontekstów pozaliterackich. Aby wczuć się w bezbrzeżne, bo nierozwiązywalne dylematy Ratianiego, nie trzeba być Gruzinem, poetą ani czterdziestopięciolatkiem. Wystarczy być osobą, która jest choć trochę świadoma tego, że w naszym życiu obecna jest skala, w obrębie której zachodzą i dają się zauważać zmiany.
Marcin Świątkowski
_______________
Marcin Świątkowski – doktorant w Katedrze Krytyki Literackiej UJ, wiceredaktor naczelny kwartalnika KONTENT, krytyk poetycki, nauczyciel. Publikował w „Małym Formacie”, „Xięgarni”, „ArtPapierze”, „Bez Porównania”, „Krakowie” i in.
_______________
Wydanie tomu „Tobie Wolno” Zwiada Ratianiego w przekładzie Magdy Nowakowskiej dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.