Miejsca, w których wyrastaliśmy zabieramy ze sobą w świat, w dorosłość. I jeśli tym miejscom dzieje się krzywda, to i nam dzieje się krzywda. Korzenie w nas pracują. Zaświadcza o tym poeta Jean Portante w książce o dużo mówiącym tytule „Po trzęsieniu”. Autor, Luksemburczyk o włoskich korzeniach, słyszy w radiu komunikat o trzęsieniu ziemi. Jest 6 kwietnia 2009 roku. Kataklizm dotyka Włochy. Padają znajome, bliskie mu nazwy miejscowości, pada nazwa jego matecznika.

I chociaż trzęsienia ziemi, będącego impulsem do napisana tej książki, doświadcza poeta w wieku dorosłym, wyraźnie widać jak mocno formującym stało się dla niego to wydarzenie. Jest ono pretekstem do zrewidowania dotychczasowego życia (w tym twórczości, sposobu pisania), którego korzenie – rozumiane fizycznie jako miejsce, ale też metaforycznie jako doświadczenie – ulegają zniszczeniu. W wyniku tego dostajemy język, który jest reakcją na utracone, jest mierzeniem się z utratą. Tom jest próbą odbudowania utraconych miejsc w słowie, w stwarzanej opowieści. Ujmuje w tym taktylność i zmysłowość wierszy. Każdy niemal tekst przynosi ze sobą zapach, dźwięk, temperaturę – można poczuć wilgoć rzeki, skwar słonecznego dnia czy fakturę owoców.

W książce zestawiane są dwa światy: ten stworzony ludzką ręką i świat natury. Ludzki bohater nie jest tu najważniejszy – tylko głos poety brzmi na tym pustkowiu niczym głos przewodnika, który oprowadza po opuszczonym przez człowieka miejscu klęski żywiołowej. A jest to przewodnik czuły, uważny na detale, potrafiący zachwycić się cieniem, na tyle, by powracać do niego w kolejnych wierszach. To przewodnik, który potrafi na przestrzeni kilkunastu wierszy snuć opowieść o opadającym liściu, w taki sposób, że wydarzenie to urasta do rangi ważnych i istotnych. Czytamy: „Opada liść i rzekłbyś że z ostatniej komety / zrodził się posłaniec (…)”.

Praca ziemi, praca natury, praca żywiołów, to wszystko ma pierwszeństwo w tych wierszach. Książka ta prowokuje do przewartościowania naszego antropocentrycznego spojrzenie. Ziemia, rozumiana jako gleba, jako ta dająca życie, przypomina tu żywy organizm. Jej fizyczność miesza się z jej metaforyczną i niemal duchową sferą. Ziemia w tych wierszach ożywa, jest sprawcza, groźna, a przy tym daje to wszystko, co poetę zachwyca: drzewa, owoce, liście, cień. Interesujące jest pomieszanie porządków, jak wtedy, kiedy śmierci nadane zostają niespodziewane atrybuty: „(…) Tak właśnie pracuje śmierć w pełnym świetle i nikt / jej nie widzi bo rozsupłane oczy / skierowane są w dal a śmierć ukrywa się / w supłach splątanych gałęzi / tak użytecznych dla niej”. Czy w wierszu, w którym oliwkowiec: „(…) powróciwszy z morza oddawał się marzeniom / a w jego snach wybuchała nie wojna / lecz samotność”.

„Trzęsienie ziemi” to również opowieść o rzeczach, które pozostały, o przedmiotach opuszczonych, pozbawionych ludzkiego dotyku: łańcuszek, fotografia, dywanik, maszynka do kawy. Obiekty, z którymi nie wiadomo co zrobić, które swoim istnieniem mówią tylko tyle, że kiedyś toczyło się wokół nich życie. Kiedyś. A teraz: „Konia brak ale podkowa / koło drzwi pozostała / kiedy słońce wkracza / w tę strzeżoną strefę / zdejmuje kapelusz i się modli”. I te wiersze są jak modlitwa. Tu poeta najmocniej pracuje z tematem pustki i samotności.

Tłumacz Wawrzyniec Brzozowski wprowadza do języka polskiego książkę ważną, książkę potrzebną, odważę się napisać, że konieczną, szczególnie w momencie, kiedy katastrofa klimatyczna nie oszczędza nam kataklizmów. Dostajemy język, w jakim można sobie z tym radzić. Ponadto ośmielona wyobraźnia, która zasadza się tutaj na oniryzmie, otwiera te teksty na wieloznaczność. „Po trzęsieniu” Jeana Portante’a, to książka wymagająca, jednak w taki sposób, w jaki wymagająca musi być książka, która jest zarazem liryczna i czuła, czerpie z życia, mówiąc przy tym o utracie i śmierci. To książka o doświadczaniu i próbach znalezienia na nie odpowiedniego języka. A są to próby poruszające.

 

Małgorzata Lebda

_______________

Małgorzata Lebda – doktor nauk humanistycznych (specjalność teoria literatury i sztuk audiowizualnych), nauczycielka akademicka. Autorka pięciu tomów poetyckich, najnowszy z nich, „Sny uckermärkerów” (WBPiCAK, Poznań 2018) został nominowany w 2019 roku do Wrocławskiej Nagrody Silesius oraz otrzymał Literacką Nagrodę Gdynia. Jej książki ukazały się w przekładach na język czeski (tł. Bogdan Trojak), włoski (tł. Marina Ciccarini) i serbski (tł. Biserka Rajčić). Ultramaratonka i taterniczka. Fotografuje. Mieszka w Krakowie.