Uwaga, język książki poetyckiej „Właśnie:” litewskiej poetki Agnė Žagrakalytė pracuje na własnych zasadach. Mamy tu ferwor słów, metafory z kategorii tych – na pierwszy rzut oka – niemożliwych do wyobrażenia, zatrzymujących, zastanawiających. Metafory zdziwienia. Metafory olśnienia, pracujące długo w wyobraźni czytelnika. Pracujące do momentu, kiedy stają się możliwe, jak tu: „(…) grzebieniami rybek warkocze spinałam, śpiewałam, / noże słońca ścinały moje łzy (…)”.Uwaga, język książki poetyckiej „Właśnie:” ma zdolność do wyprowadzania czytelnika w pole, prowadzenia na mielizny, wprowadzania w ciemny las – po to, by wytrącić go z czytelniczej rutyny.

To książka, która wymaga. Autorka jest tu mocno skupiona na tym, co organiczne, fizyczne. Poprzez to podkreśla, że żyjemy w symbiozie ze światem, że to, co wydarza się blisko albo daleko, rezonuje, dotyka nas jako jednostki. Co ważne, poetka pokazuje, że ten ładunek wraca również w języku. Głos mówiący w tych wierszach, jest uważny, wrażliwy, porusza się w świecie z wyostrzonymi zmysłami, doświadcza i doświadczenia intensywnie przepracowuje. Wiersz jawi się tutaj jako coś, co można zwrócić światu, w zamian za to, co się z niego zabrało. Trwa tu nieustanna wymiana energii. Swoiste wotum wiersza.

Interesujący jest autotematyzm w utworach litewskiej poetki, w którym ukazuje ona dużą świadomość form, w jakich pracuje, dyskutując przy tym z ramami klasycznej poezji. Žagrakalytė ciąży ku eksperymentowi i konsekwentnie ten eksperyment – przez cały tom – prowadzi. Dynamika „Właśnie:” osadza się na gęstych, intensywnych, naładowanych energią (języka i treści) wierszach, pomiędzy którymi dostajemy teksty zbudowane z kilku słów, które pozwalają czytelnikowi złapać oddech. Te kilka krótkich wierszy uświadamia, że ciężar jednego słowa, wielokrotnie nie jest mniejszy od długiej mocnej frazy.

Jednym z najsilniej wybrzmiewających tematów jest ten z najtrudniejszych: miłość. Czuły dystans, ironia i autoironia pozwalają nie przegadać tego tematu, zbliżając się przy tym na tyle, by poczuć intymność drobnych gestów, a także siłę uczucia, jak chociażby w wierszu „Tu nie ma internetu:” „(…) kocham cię / teraz strasznie / jeszcze straszniej – bo nie ma jak tego / powiedzieć, nie ma internetu (…)”. Głos ten jest również niezwykle wyczulony na to, co bliskie kobiecości, potrafi przyglądać się kobietom z uwagą i czułością, jest ciekaw, tak jakby odkrycie ich tajemnic, sposobów działania i myślenia, pozwalało odkryć coś w sobie. Skrzy się tu siostrzeństwo, skrzy się tu solidarność, skrzy się tu wspólnota. Jest i dostrzeganie dychotomii i różnic, nawet jeśli wymaga to pogłębionej autorefleksji, swoistej wiwisekcji dokonanej na samej sobie: „(…) dwie kobiety kocham: / chuliganka o niewinnych niebieskich oczach, przy niej / piękność z bagien, wilgoć wieków, i już się pręży / sama kurwia królewna, stop / twardszy niż stal: // twardsza niźli stal / jest moja upragniona (…)”. Kobiecość jest tu rozpracowywana w języku, który potrafi sprawnie opisać, w jakie pułapki stereotypów i uprzedzeń wpada myślenie o tym, co bliskie kobiecemu.

Wyobrażam sobie, że energia języka Žagrakalytė wymagała od tłumaczki Agnieszki Rembiałkowskiej swoistego rodzaju ekwilibrystyki podczas pracy nad polskim przekładem. Mamy tu: pulsowanie wierszy wyprzęgnięte z prostych ram języka, tętno słów padających po sobie, które przypomina tętno ciała po intensywnym wysiłku fizycznym. I wydaje się, że to jeden z celów tej książki – zaangażować czytelnika w lekturę, również bardzo fizycznie, wciągnąć w rytm jak w toń wody. Uwaga, Žagrakalytė wymaga od czytelnika, ale jest przy tym hojna w oddawaniu.

 

Małgorzata Lebda

_______________

Małgorzata Lebda – doktor nauk humanistycznych (specjalność teoria literatury i sztuk audiowizualnych), nauczycielka akademicka. Autorka pięciu tomów poetyckich, najnowszy z nich, „Sny uckermärkerów” (WBPiCAK, Poznań 2018) został nominowany w 2019 roku do Wrocławskiej Nagrody Silesius oraz otrzymał Literacką Nagrodę Gdynia. Jej książki ukazały się w przekładach na język czeski (tł. Bogdan Trojak), włoski (tł. Marina Ciccarini) i serbski (tł. Biserka Rajčić). Ultramaratonka i taterniczka. Fotografuje. Mieszka w Krakowie.