„Przed jej domem stał zawsze zaparkowany samochód, jej goście byli zastraszani, jej korespondencja kontrolowana, telefon odłączony, a wyjazdy utrudniane” – opowiada Joanna Kornaś-Warwas, tłumaczka poezji Any Blandiany, laureatki tegorocznej Nagrody Literackiej Miasta Gdańsk Europejski Poeta Wolności. W rozmowie z Adamem Pluszką rysuje okoliczności powstawania kolejnych tomów nagrodzonej poetki.
Jakie możliwości miał poeta w czasie dyktatury Ceauşescu? Gdzie mógł publikować?
Gdy mowa o literaturze rumuńskiej w czasach komunizmu, często przywołuje się syntagmę „opór poprzez kulturę”. W latach pięćdziesiątych sprawy były jasne: pisarz, artysta albo trzymał z partią, albo był przeciwko niej. Niektórzy milczeli, inni tworzyli w duchu realizmu socjalistycznego. Pod rządami Ceauşescu z kolei – w latach 1974–1989 – literaturę propagandową reprezentowali twórcy drugorzędni, większość pisarzy odeszła od socrealizmu, starając się dotrzeć do granicy dozwolonej wolności, ale nie przekraczając jej. Inni uciekali się do czystego estetyzmu. W latach pięćdziesiątych coś takiego byłoby nie do pomyślenia, ale reżim Ceauşescu na to pozwalał. To było wygodniejsze, niż gdyby pisarze mówili o nieprzyjemnych sprawach w sposób zrozumiały dla wszystkich. W wyniku tego kompromisu w Rumunii właściwie nie istniały tajne publikacje, zjawisko samizdatu. Wszyscy pisarze publikowali książki w wydawnictwach komunistycznego państwa.
W jaki sposób obchodzono więc cenzurę?
Rumuni doprowadzili do perfekcji umiejętność pisania i czytania między wierszami, wyszukiwania słów kluczowych czy niedopowiedzeń. W tamtych czasach było więcej zagorzałych czytelników poezji niż obecnie. Szukano zakodowanych przekazów, potwierdzenia własnych niepokojów i przede wszystkim nadziei. Zdaniem profesora Luciana Boi, autora książki Dlaczego Rumunia jest inna?, pisarze mieli coś w rodzaju zakładu z władzą: „Kto kogo przechytrzy?”. Władza zupełnie świadomie pozwalała im się posuwać dość daleko. Oni zaś zadowalali się tą dwuznaczną sytuacją. Wielu pisarzy tamtego okresu opowiada o tym, jak negocjowali z cenzurą i walczyli o każdy wers. Jeśli udawało im się obejść cenzurę, było to wynikiem porozumienia, a nawet zmowy między pisarzami a redaktorami wydawnictw, którzy znajdowali się na pierwszym szczeblu cenzury. Ale nikt nie wiedział dokładnie, ilustopniowa jest ta drabina. Nie można też mówić o solidarności redaktorów, wydawców z pisarzami. Jeśli coś poszło nie tak, jeśli publikacja zakończyła się skandalem, pisarz zostawał sam. Do lat osiemdziesiątych istniała specjalna instytucja, która odrzucała lub dopuszczała książki do druku. Po 1980 roku Ceauşescu ogłosił na kongresie pisarzy, że w Rumunii panuje tak duża swoboda, że zniesiono cenzurę. Od tamtego momentu cenzura stała się nie tylko ostrzejsza, ale i tajna, nieprzewidywalna. Przerastała wyobrażenia twórców.
W jakim sensie?
W 1988 roku Ana Blandiana wydała wierszowaną książkę dla dzieci Motanul Arpagic [Kocur Szczypiorek]. Jej bohater jest uosobieniem Ceauşescu. Arogancki kocur grasuje po ulicach miasta i zachowuje się tak, jakby cały świat należał do niego. Książka przed publikacją umknęła uwadze cenzorów, została jednak dość szybko wycofana z księgarń. Poetka nie spodziewała się skandalu. To była przecież literatura dziecięca. Wierszyk przyniósł Blandianie ogromną popularność, ale i kolejny zakaz publikacji, wzmożono represje przeciwko niej.
Miała zakaz już wcześniej?
Zakaz publikacji objął jej twórczość trzykrotnie: w latach 1959–1964, 1985 i 1988–1989. Pierwszy miał tło rodzinne. Poetka jest córką prawosławnego duchownego, słynącego z kazań, które gromadziły rzesze ludzi. Z tego powodu jej ojciec był wielokrotnie więziony. Była świadkiem pierwszego aresztowania ojca, gdy miała zaledwie sześć lat. Ojciec najczęściej przebywał w więzieniu, a podczas krótkich pobytów w domu miał zawsze spakowaną walizkę na wypadek kolejnego zatrzymania. Taka sytuacja miała miejsce w wielu rodzinach duchownych. Otilia Valeria Coman zadebiutowała w wieku siedemnastu lat na łamach siedmiogrodzkiego czasopisma „Trybuna” pod pseudonimem Ana Blandiana. Gdy władze komunistyczne odkryły jej prawdziwą tożsamość, została uznana za „córkę wroga ludu”. Ogólnokrajowy zakaz publikacji dotyczył zarówno czasopism, jak i wydawnictw. Nie mogła również podjąć studiów.
Jak to się dalej potoczyło?
Paradoksalnie Ana Blandiana zaczęła być znana jako zakazana poetka, zanim stała się znaną poetką. Wtedy opublikowała zaledwie dwa wiersze, mało kto wiedział, kim jest, ale całe środowisko literackie słyszało o dziewczynce, której nie wolno publikować. Komunizm miał etapy „przykręcania i luzowania śruby”. Rok 1964 przyniósł rozluźnienie politycznego ucisku. Uwolniono więźniów politycznych (w tym jej ojca, który w niedługim czasie po wyjściu z więzienia zginął w wypadku). Blandiana w 1964 roku wydała swój debiutancki tomik, Persoana întâi plural [Pierwsza osoba liczby mnogiej]. W 1966 oraz między 1967 i 1972 rokiem Rumuni doświadczyli kilku lat wolności, która eksplodowała we wszystkich dziedzinach literatury i sztuki. Całe pokolenie, wszyscy wielcy artyści, którzy teraz mają około sześćdziesięciu lat, mogli wtedy zaistnieć. Także Ana Blandiana, która opublikowała w tamtym czasie kilka książek poetyckich i stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych poetek swojego pokolenia.
Co w jej poezji sprawiło, że zyskała taką popularność?
To poezja pozornie prosta, ale ma w sobie głębię. Jej osią jest ludzkość, człowiek w relacji z naturą, która jest apolityczna, ponadczasowa. W tamtych trudnych czasach poezja Blandiany oferowała możliwość ucieczki od codzienności, bez odwołań do wrogiej i przykrej rzeczywistości. Również Austriacka Akademia, która uhonorowała poetkę w 1982 roku nagrodą Herdera, podkreślała ponadczasowy wymiar poruszanych tematów. Jest w tej poezji uderzająca szczerość, autentyczność, która angażuje czytelnika emocjonalnie, ale daleka jest od banalności.
A kolejne zakazy?
W grudniu 1984 poetce udało się obejść cenzurę władzy i opublikować w czasopiśmie studenckim „Amfiteatru” cykl czterech wierszy, Totul [Wszystko], Cruciada copiilor [Krucjata dziecięca], Eu cred [Wierzę], Delimitări [Ograniczenia]. Nie obeszło się bez skandalu. Dystrybucja czasopisma została wstrzymana, ale odręczne kopie wierszy nadal krążyły wśród czytelników. Były one właściwie pierwszymi samizdatami w rumuńskiej literaturze, denuncjującymi system polityczny, który nieustannie fałszował rzeczywistość i niszczył ludzką godność. Treść tych wierszy przyniosła Blandianie poważne kłopoty. Represje przeciwko niej były bardzo ostre, ale uzyskała międzynarodową pomoc, w tym wsparcie włoskich i niemieckich intelektualistów. W Wielkiej Brytanii „The Independent” nagłośnił incydent, publikując wiersze, a także glosariusz do wiersza Wszystko, tłumacząc każde słowo, aby zachodni czytelnicy mogli docenić jego subwersywność, kiedy czytali o codziennym życiu w Rumunii.
Wiedziała, że to się może dla niej źle skończyć, ale nie chciała się poddać?
Trudno powiedzieć, ale w jednym z wywiadów usłyszałam od niej, że pisarz ma tylko jeden obowiązek: pisać o tym, co myśli i w co wierzy, nie zaś o tym, co mu się mówi, czego się od niego wymaga, co jest zobowiązany robić. Jedynym jego zobowiązaniem jest pisać w zgodzie z samym sobą. Nie być fałszywym. W tym sensie, stricte związanym z powołaniem pisarza, poetka nigdy nie myślała o czytelniku w kategoriach „publiki docelowej”. Dla niej najważniejsze było wyrażanie siebie, a rezultat tego wyrazu docierał do czytelnika, który wychodził jej naprzeciw. Przed 1989 rokiem, kiedy cenzura stawała się coraz ostrzejsza, właściwy akt literacki odbywał się gdzieś w połowie drogi między pisarzem a czytelnikiem. Sugestia wychodząca od poetki spotykała się z doświadczeniem i potrzebą sensu czytelnika, który ten akt dopełniał, nadawał jej sugestiom własne znaczenia. A to dawało mu poczucie wolności. Według poetki wielkim szczęściem poezji i literatury w ogóle jest to, że ma za narzędzie – a nawet za broń – metaforę. Zatem Ana pisała i próbowała publikować bez patrzenia na konsekwencje, zwłaszcza że nie dało się ich przewidzieć. Mam na myśli wspomniany przypadek literatury dziecięcej i wiersz o kocurze Szczypiorku. Z chwilą ukazania się książeczki represje przeciwko poetce się nasiliły. Zakaz publikacji dotyczył nie tylko przyszłości, ale i przeszłości. Jej nazwisko zostało wymazane z historii literatury, a książki wycofano z bibliotek. Od tamtej chwili poetka była pod ścisłym nadzorem tajnej policji i stała się więźniem we własnym mieszkaniu. Przed jej domem stał zawsze zaparkowany samochód, jej goście byli zastraszani, jej korespondencja kontrolowana, telefon odłączony, a wyjazdy utrudniane. Ta sytuacja utrzymywała się do grudnia 1989 roku.
Po 1989 roku wiele się zmieniło?
W grudniu, po obaleniu Ceauşescu, Blandiana weszła w skład Tymczasowej Rady Frontu Ocalenia Narodowego, z której złożyła rezygnację 29 stycznia 1990 roku na znak protestu przeciwko konfiskacie rewolucji rumuńskiej przez siły antydemokratyczne. Wierząc, że wartości moralne powinny przekładać się na polityczną rzeczywistość, walczyła o prawa obywatelskie i w obronie wartości demokracji. Po rewolucji stała się ważną postacią publiczną i współzałożycielką Sojuszu Obywatelskiego – niezależnej organizacji walczącej o wolność i zmiany demokratyczne – oraz Fundacji Akademii Obywatelskiej, którą prowadzi do dziś. Pragnąc wykorzystać jej wizerunek, różne partie oferowały jej rozmaite stanowiska polityczne i dyplomatyczne. Chociaż zaistnienie na scenie politycznej mogłoby przynieść Blandianie wiele korzyści, wolała zachować dla siebie tylko jeden status – poetki odpornej na cyniczną grę o władzę.
Czym się zatem zajęła?
Jednym z jej ważniejszych i cenionych przedsięwzięć jest stworzenie w dawnym komunistycznym więzieniu w Syhocie Marmaroskim Miejsca Pamięci Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu. Poetka podjęła tę inicjatywę wraz z mężem, Romulusem Rusanem, w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy mało kto dostrzegał potrzebę istnienia takiego muzeum. Dziś mieści się tam ośrodek badawczy, który organizuje co roku konferencje, sesje naukowe i wystawy na temat zjawisk totalitarnych. W 1990 roku wznowiła także działalność PEN Clubu. W 2009 roku uhonorowano ją francuskim Orderem Narodowym Legii Honorowej, a w 2014 Międzynarodową Nagrodą dla Odważnych Kobiet, przyznawaną przez Departament Stanu USA.
A o co dziś walczy Blandiana?
O prawa człowieka, o naprawę społeczeństwa obywatelskiego w Rumunii. W latach dziewięćdziesiątych, w tej aurze nadchodzącej wolności, która panowała na Placu Uniwersyteckim w Bukareszcie, wierzyła, że broniąc wolności – a wolność czyni solidarność możliwą – ludzie tacy jak ona są w stanie coś zmienić, że są zobowiązani coś zmienić. Szybko jednak zrozumiała, że droga do tych zmian nie prowadzi przez politykę. Że trzeba sięgnąć głębiej. Tak zrodziła się idea wspominanego muzeum, głównego projektu Fundacji Akademii Obywatelskiej. Celem fundacji jest edukacja obywatelska, edukacja młodzieży, poznawanie historii Rumunii fałszowanej w latach komunizmu oraz zachowanie pamięci o komunizmie: ku przestrodze przed totalitaryzmem, dyktaturą, tyranią. Dla Any Blandiany „sięganie głębiej” jest próbą zrozumienia, jak do tego doszło, zebraniem wiedzy na temat zdarzeń, które miały miejsce przed rewolucją. Ludzie z pokolenia jej rodziców (oczywiście poza tymi, którzy przebywali w więzieniach) nie mieli pojęcia, co się dzieje w państwie. A jej mąż na przykład, zbierając materiały do ekspozycji Komunizm i chłopi, odkrył około stu powstań chłopskich przeciwko kolektywizacji, o których nikt wcześniej nie słyszał. Ludzie w dobie komunizmu zwykli powtarzać, że mamałyga nie wybucha – a mamałyga wybuchała, tylko oni nie mieli o tym pojęcia. Było im wstyd, że ich postawa była tak bierna.
Blandiana wpisuje się w jakiś nurt pokoleniowy czy jest osobnym bytem?
Zaistniała w rumuńskiej przestrzeni literackiej w ramach pokolenia nazywanego Generacja 60. Później jednak definiowała siebie poza tym kontekstem. Jej nazwisko znalazło się w manifestach grupy ze względu na solidarność twórców i reakcję na wtargnięcie polityki do literatury, dotkliwie odczuwane przez większość pisarzy lat sześćdziesiątych. Blandiana pozostaje wierna własnej koncepcji twórczej, nie modyfikuje jej, by dostosować się do współczesnych trendów.
Co w takim razie jest dla niej ważne?
Poczucie odpowiedzialności – poezja powinna nieść przekaz, który wykracza poza odczucia osobiste. Dlatego doświadczenia z jej życia są przepuszczone przez filtr doświadczenia uniwersalnego. Poruszane sprawy, wyznania należą do przestrzeni intersubiektywnej. Nie szuka nowych tematów – zmienia się tylko sposób ujęcia, znaczenie, akcenty.
Wywiad Adama Pluszki z Joanną Kornaś-Warwas, tłumaczką poezji Any Blandiany, pochodzi z książki „Wolne słowa. Zestaw podręczny do ćwiczeń indywidualnych i zbiorowych” pod redakcją Grzegorza Jankowicza i Zofii Król, wydanej w ramach festiwalu Europejski Poeta Wolności.