I

Dedi Enki našli neki dan sina nakon dvadestčetiri godine. Toliko i
imao. Bio u tri masovne: trup i glava u jednoj, lijeva noga u sekundarnoj,
obje ruke u tercijalnoj. Nakon kolektivne dženaze za njih
stojedanaest dedo Enko šutio šutio i na noć veli – a šta će mu noga.
Ako mu u dženetu daj bože zatreba, nek pošalje nekog dolje po
moju, kost je kost.

II

Sin nam se u subotu ubio. Ispred veteranskog doma, uz spomenik.
Jučer smo iza kuće mater i ja zapalili veliku vatru i redom u nju
bacali: tri košulje, pet džempera, par cipela, adidaske, kape, šal,
pidžame, par papuča, sat, lopte, šorceve, traperice, knjige, ćebad,
ruksak, vindjaknu, par skija sa štapovima i slike – iz vrtića, s
mature, s ekskurzije, s rođendana, na moru, polaroidi s Plitvica, na
zimovanju, sa zakletve. Zadnju smo nabacili uniformu, rukavi se
ulijepili za polaroide, pa skupa precvrčuju plav dim. Onda me
mater počela udarati štakama sina. Posljednje sam ih bacio vatri,
kost je kost.

I

Syna dziadka Enki znaleźli po dwudziestu czterech latach (tyle też
miał, kiedy zginął) w trzech masowych: korpus i głowa w jednym,
lewa noga w drugim, a ręce w trzecim. Po dżanazie – pochowano
ich stu jedenastu – dziadek długo milczał, aż w końcu przed nocą
powiedział: a po co mu noga? Nawet jeśli w raju będzie jej potrzebował,
niech pośle na dół po moją. Kulas to kulas.

II

W sobotę zabił nam się syn. Przed domem weterana, przy pomniku.
Wczoraj z matką rozpaliliśmy wielkie ognisko za domem i do
ognia po kolei wrzuciliśmy: pięć swetrów, buty, adidasy, czapki,
szal, piżamy, kapcie, zegarek, piłki do gry, krótkie spodenki, jeansy,
książki, koce, plecak, kurtkę na deszcz, narty z kijkami i zdjęcia –
z przedszkola, z matury, z wycieczki, z urodzin, znad morza,
polaroidy z Plitvic, z ferii, z przysięgi. Potem wrzuciliśmy mundur.
Rękawy przykleiły się do zdjęć, wszystko skwierczy w niebieskim
dymie. Nagle matka zaczęła okładać mnie jego kulami. W końcu je
też cisnąłem w ogień. Kulas to kulas.