Neizbježnost dana skotrlja se
niz znojna leđa u pjesmu
kao dječja kolica
puna Venerina sumpora i sjete
Možda se nebo otvori jednom
kad nam kihne u večeru
taj pupak predvečerja
pa nahrupe horde vanzemaljaca
koji smrde na pokvarena jaja
I bog,
nečiji vrući rezignirani bog
koji samo zapisuje anegdote
o tome kako krivnju
jer tučemo djecu,
jer tučemo pse,
jer bacamo tek rođene mačiće
guramo na vrh trepavica maskarom
Ugušit ćemo se u otrovnoj staklenci
ako uskoro netko ne smisli kako odrezati dimnjake
Bit će to jednog sparnog ljetnog popodneva
sličnom onom kad sam dobila prve batine
Muhe su jele komade neba glasnije od mlažnjaka
Psi ne, ali djeca sve pamte
Pamte kako gledaš poprijeko,
pamte sve dodirne točke
šibe i tijela
Što dublje,
što dublje
u slojeve odjeće
Ljeti je najteže
jer se nema gdje
osim u golog sebe
Nieuniknioność dnia toczy się
po spoconych plecach do wiersza
jak wózek dziecięcy
pełen sentymentu i siarki z Wenus
Może niebo w końcu się otworzy
kiedy kichnie ku wieczorowi
ten pępek popołudnia
i napadną nas hordy kosmitów
śmierdzących zepsutymi jajkami
I bóg,
czyjś gorący zrezygnowany bóg
zapisujący jedynie anegdoty
stanowiące dowód winy
bo bijemy dzieci,
bo bijemy psy,
bo wyrzucamy nowonarodzone kotki
a rzęsy wypychamy do góry tuszem
Udusimy się w tej trującej szklarni
jeśli ktoś wkrótce nie wymyśli jak odciąć kominy
To się wydarzy pewnego gorącego przedwieczoru
jak wtedy gdy pierwszy raz dostałam lanie
Muchy jadły kawałki nieba głośniej niż odrzutowce
Psy nie, ale dzieci pamiętają wszystko
Pamiętają, kiedy krzywo patrzysz,
pamiętają każdy punkt styczny
pasa i ciała
Im głębiej,
im głębiej
w warstwy ubrania
W lecie jest najtrudniej
bo nie ma dokąd
poza nagim sobą