XII.
Naszym obywatelstwem bawiły się ryby w oceanie.
Dopływając do siódmej mili pozbyliśmy się orderów i rang
razem z psami, kartoflami i aparatem fotograficznym.
Banknotami podsycaliśmy ogień,
zostawiając w kieszeni po monecie,
by ułatwić zadanie archeologom wieki później.
Na Słoniowej Wyspie pożegnaliśmy tytoń,
który przywoływał zapach zaułków w rodzinnej wsi
i nocne powroty do domu.

Czas przepływał nad nami jak nad starożytnym miastem
nie muskając nawet źdźbła włosa,
uroczyście odsłaniał nasze kości zbielałe
i świerszcze na nieistniejących murach.

Pod koniec porzuciło nas dziesięcioro przykazań:
„nie kradnij”, „nie kłam”, „nie pożądaj”,
„szanuj rodziców”…,
może prócz tego
o świętowaniu niedzieli.

Nic już nam nie pozostało. Nie należeliśmy już do o nikogo.
Całkiem nowy gatunek: HOMO ANTARCTICUS.
Niezbity dowód na to, że „zapomniany” i „wolny”
znaczą to samo.