W gniazdku są dwie dziurki. Chcę dwóch mężów, karierę i dzieci.
I szynkę, i indyka, i na Boże Narodzenie, i w Nowy Rok,
i z rodziną, i z przyjaciółmi. Widelcem i palcami. Dwie
dziury. Nie ma nic pośrodku, nie ma jednego oka, oczu jest dwoje.
Komórki dzielą się na dwie, człowiek się dzieli. Półkule mózgu i
komory serca, budzenie się do życia dzieli się na dwie części.
Satysfakcja, niezadowolenie, tonika, dominanta. I wkrótce radość, smutek,
wilcza wiśnia nienawiści i czerwona wiśnia, erotyczna zatyczka do ust.
Dwóch mężów, dwóch, czterech, ośmiu synów. Rzadko żałuje się
dzieci. Chcę do telewizji, wpuście mnie do studia, oglądajcie
mnie. Człowiek się dzieli, rozum, serce. Dół, góra. To jest
system, krążę od drzwi do drzwi: dwie dziury, dwie pętle nieskończoności!
Cholerne fanfary i korytarze, czy tak się odprężają ramiona? Jestem
psiarą i kociarą, noszę spodnie i spódnice. Łatwo przychodzi mi mówienie,
płynie we mnie, w nas, pewność siebie i pokora.