Ta pierwsza humanitarna maszyna śmierci
(Doktor i Mistrz Loży Guilotin,
zdecydowany przeciwnik kary śmierci
oraz popularyzator szczepień nie jest jej twórcą)
ucieleśnia ideały równości i
człowieczeństwa epoki Oświecenia,
prototyp nie bez troski o estetykę –
zmontował mistrz klawesynu.
Pierwszy raz w historii pomyślano
również o – jeśli można tak powiedzieć – samopoczuciu skazanego –
ukośne ostrze urządzenia, jak sądzono,
gwarantowało błyskawiczną, więc też bezbolesną śmierć.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia,
by sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście,
w pewnym laboratorium zmontowano małą,
gilotynę na mysie wymiary.
Zacne gryzonie odmawiały współpracy
oraz, okazując wyższość nad człowiekiem,
nie zaczęły egzekucji swojego gatunku.
Naukowcy musieli się więc wtrącić.
Liczne udane eksperymenty pokazały,
że małe marie antoniny zachowywały świadomość
jeszcze przez 9-18 sekund po tym, jak stały się
o jakieś kilkadziesiąt gram lżejsze,
żadnej błyskawicznej śmierci, a więc ból.
Tymczasem ja zamykam oczy i widzę jak żywe
miniaturowe koszyczki, z których spogląda na mnie
para małych, uczciwych ślepiąt gryzonia.